Samoakceptacja to nic innego jak pogodzenie się z obecnym stanem rzeczy. Jest pozbawiona wyrzutów sumienia, krytyki i piętnowania. To forma miłości do samego siebie, okazywania sobie samemu szacunku. Nie jest to jednak uwielbienie, czy obsesja na własnym punkcie. Samoakceptacji daleko jest wręcz do narcyzmu. Jest to stan kiedy po prostu wiem, że nie jest perfekcyjnie i tak naprawdę nigdy nie będzie, ale jesteśmy z tym okej. Pytanie do Ciebie – czy Ty jesteś?
Co może dać samoakceptacja?
Dzięki samoakceptacji jesteśmy w stanie powiedzieć sobie samemu „jestem w porządku, lubię siebie”, nawet jeśli daleko nam jeszcze do osiągnięcia ustalonych przez nas celów. Możemy uśmiechnąć się do własnego odbicia w lustrze, czy czuć się komfortowo w swoim własnym towarzystwie. Dzięki okazywaniu sobie szacunku, sprawiamy, że inni też częściej będą nam go okazywać. Bo skoro my sami chcemy dla siebie dobrze, to nie dopuścimy do tego, aby ktokolwiek źle nas traktował. Unikamy wpadania w toksyczne relacje i dążenia (często podświadomie) do samodestrukcji.
Czym grozi brak samoakceptacji?
Jeśli żyjesz w ciągu obwiniania się za wszystkie nieszczęśliwe rzeczy w Twoim życiu, albo patrzysz na siebie z odrazą i obrzydzeniem – to ciężko będzie Ci siebie polubić. Bez polubienia samego siebie, jak mamy nawiązywać relacje z innymi? Brak samoakceptacji i niskie poczucie własnej wartości sprawiają, że nie wierzymy, że coś może nam się udać. Przyjaźnie i miłość też. Odbiera nam to sprawczość. Bo w końcu, jak podejmować jakiekolwiek działania, skoro z góry skazujemy się na porażkę? Przegrywając walkę z samym sobą na starcie, nie mamy szansy nawet wystartować w zawodach z innymi. I mowa tu nie tylko o konkurencji, ale nawet o współzawodnictwie.
Samoakceptacja a zmiana
Często mylące może być powiedzenie, że samoakceptacja to akceptacja obecnego stanu rzeczy. I choć jest to jak najbardziej prawda, to fakt, że akceptujemy to gdzie jesteśmy i z jakim bagażem, nie wyklucza wprowadzania zmian. Chcesz zmienić nawyki żywieniowe? Zacząć zdrowo się odżywiać, ćwiczyć, a może nawet zrzucić parę kilogramów? To wszystko jest możliwe. I nie musisz zaczynać jakiegokolwiek procesu zmiany z poczuciem, że jesteś niewystarczająco dobra/za gruba/za chuda/za „jakaś”. Bo nie jesteś. Jesteś sobą, tu i teraz, w takim i nie innym miejscu. I to jest OKEJ! Zaakceptuj to i po prostu podejmij kroki ku zmianie. Możesz wyznaczyć np. konkretne działania, które Cię do tej zmiany zbliżą. Zaangażować się. I nie poddawać! Samoakceptacja wspiera zmiany. Brzmi paradoksalnie? A nie jest! Spójrz na to w ten sposób – jeśli wychodzisz z założenia, że chcesz schudnąć bo „jesteś za gruba, jesz za dużo i przez to nie znajdziesz żadnego faceta”, to przy pierwszej porażce – która, UWAGA! Przyjdzie! Bo taka nasza natura! – poddasz się, zaczniesz zajadać smutki i wracać do starych nawyków, bo przecież „jesteś beznadziejna, nic Ci nie wychodzi i nie znajdziesz nigdy faceta, więc po co próbować dalej?”. Znajome?
A co powiesz na komunikat pozytywny, oparty o samoakceptację? Co jeśli rozpoczęcie procesu zmiany wychodziłoby od słów „Ostatnio moja masa ciała wzrosła i nie czuję się ze sobą dobrze. W ostatnim czasie mniej się ruszałam i nie patrzyłam na to co jem. Chcę zacząć dbać o swoją dietę i zadbać o aktywność fizyczną, dzięki czemu wrócę na stare tory i poprawię komfort własnego życia”. Brzmi lepiej? A co jeśli Ci powiem, że gdy zdarzy Ci się jakaś wpadka, np. wyjście ze znajomymi na miasto i zjedzenie całej pizzy i wypicie kilku kieliszków wina, to to jest ok? Samoakceptacja wiążę się z samozrozumieniem, czyli w takim momencie, powiedzeniu sobie „To jest okej, że popełniam błędy”. ALE! Miłość do siebie, to także dbanie o własne zdrowie i założone sobie cele. Poza wybaczeniem sobie „porażki”, przyznajemy się do niej i NIE poddajemy – „Wczoraj wieczorem zjadłam za dużo i wypiłam zbyt dużo alkoholu. Dziś czuję się gorzej, niż gdy jem zdrowe i zbilansowane posiłki. Od zaraz wracam na swoje tory i działam według postanowień”.
Gdy poniosę porażkę
„Porażka”, czyli odstępstwo od założonej sobie drogi, wcale nie oznacza tak naprawdę porażki. W ogóle nie powinno się jej tak nazywać, choć nie wiem jak to inaczej ująć. Potknięcie w drodze do celu, wynikającego z chęci poprawy naszego zdrowia – zarówno psychicznego, jak i fizycznego – to po prostu zboczenie nie chwilę ze ścieżki. Wyobraź sobie, że idziesz główną drogą i nagle na pobliskiej ścieżce dostrzeżesz coś co Cię intryguje, więc za tym idziesz. To „coś” może być dla każdego z nas czymś innym. To mogą być słodycze, kiedy próbujemy zredukować masę ciała. Albo papierosy, kiedy chcemy rzucić palenie. To może być także serial, który odciąga nas od książek, które postanowiliśmy regularnie czytać. Cokolwiek. wtedy zbaczamy w stronę tego kuszącego „czegoś”, na chwilę schodząc z głównej, intencjonalnie wybranej drogi. Czasem się tak zdarza, kiedy mamy np. mniej zasobów silnej woli, bo mieliśmy cięższy okres w pracy. Albo po prostu nie mieliśmy humoru. I nie ma w tym nic złego, że nie zawsze mamy siłę żeby trzymać się w 100% naszych założeń. Bo na to wpływa naprawdę wiele czynników. Ważne jednak, abyśmy potrafili potem odnaleźć drogę powrotną do naszej głównej ścieżki. Byśmy za daleko nie zapędzili się w tą poboczną. Bo wtedy możemy już by za daleko w „lesie”.

Pozbycie się poczucia winy
Wyrzuty sumienia są nam potrzebne, lecz ich nadmiar może być szkodliwy, a wręcz blokujący. Jeśli zboczysz ze wspomnianej głównej drogi, to ważne abyś jak najszybciej na nią wrócił! I ewentualnie wyciągnął jakieś wnioski z tego, co sprawiło, że z niej w ogóle zszedłeś. Kluczowym jest jednak, aby wrócić od razu do swoich poprzednich nawyków i założeń. Rozpamiętywanie w swojej głowie wszystkich niepowodzeń, blokuje nasze działanie. Umacnia postawę „jestem do niczego”, zamiast tej wyciągającej wnioski, która mówi „jestem człowiekiem, popełniam błędy, ale działam dalej!”.
Samoakceptacja rozwiązaniem problemów
Często myślimy, że gdy uda nam się schudnąć, to w końcu będziemy szczęśliwi i będziemy mogli wyjść na plażę w bikini zamiast w sukience do kostek. Albo, że gdy będziemy bogaci, to pojedziemy na „taką” podróż „takim” samochodem i to wtedy będzie dobre życie! No nie.
Z pozoru te i inne cele wcale takiej radości nie dają, jakby nam się mogło zdawać. Bo a) jest ona chwilowa lub b) wciąż ustawiamy poprzeczkę wyżej i finalnie nic nie jest wystarczająco dobre, by przynieść nam szczęście.
Samoakceptacja to pokochanie obecnego stanu rzeczy w kontekście nas na każdej płaszczyźnie. Jest to pogodzenie ze sobą i uwolnienie się spod sideł, które gdy tylko osiągamy kolejny cel, odciągają nas od wymarzonego poczucia spełnienia i zadowolenia. W sumie, bez samoakceptacji w ogóle nie ma miejsca na szczęście, ani na rozwój. A bez rozwoju w końcu nie możemy zdobywać nowych umiejętności i być coraz lepsi. Gdy zaakceptujesz siebie i uwolnisz się od perfekcjonizmu, to dostrzeżesz piękno chwili obecnej. Nie stracisz nadal perspektywy tego, że może być lepiej. Bo oczywiście, że może, dlatego działamy, robimy, zmieniamy. Ale to jak jest teraz też ma swoje plusy. Też może być źródłem życia pełnego radości.
Wzięcie odpowiedzialności
Jeszcze jedną ważną rzeczą w samoakceptacji jest wzięcie odpowiedzialności za obecny stan rzeczy. Nie jest to łatwe zadanie. Wymaga wręcz odwagi i konfrontacji ze wszystkimi podjętymi w przeszłości decyzjami i poczynaniami, które sprawiły, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Oczywiście, środowisko ma również ogromny wpływ na wiele zdarzeń w naszym życiu. Zrozumienie jednak tego, że większość z nich finalnie podlegała naszej ocenie, może być poniekąd uwalniające. Bo w końcu nie zmusimy nikogo do zmiany, a nad samym sobą możemy pracować. Kluczem do sukcesu jest przyjęcie konsekwencji swoich działań i pogodzenie się z tym, że może kiedyś nie mieliśmy takiej wiedzy, ani zasobów, żeby działać inaczej. Ale ważne, że teraz mamy i chcemy podjąć się zmiany w duchu wspierającym i akceptującym poprzednie, teraźniejsze, jak i przyszłe błędy i trudności, które niewątpliwie na naszej drodze były, są i będą.
Na koniec dodam, że samoakceptacja to proces. Nie zaczniesz siebie lubić na pstryknięcie palcem. To wymaga pracy, tak jak tworzenie relacji z drugim człowiekiem. Pamiętaj, że jesteś sobie najbliższą osobą. Taką, która zawsze jest, była i będzie, niezależnie od momentu w Twoim życiu. Warto więc spróbować się zaprzyjaźnić z samym sobą. Polubić czas spędzany samemu, bo on też jest potrzebny i rozwojowy. Umożliwia nam uświadomienie sobie, kim tak naprawdę jesteśmy.
Jestem pewna, że każdy i każda z Was ma w sobie coś wartościowego i godnego uwagi. Niezależnie od tego, jaka jest Twoja samoocena, spróbuj nad nią popracować. Być może poświęcanie większej ilości czasu na rozwijanie swoich pasji, będzie skuteczną metodą samopoznania. A może właśnie spróbowanie czegoś całkowicie nowego sprawi, że się odblokujesz. Sprawdzić, aby poznać na to odpowiedź. Trzymam za Ciebie kciuki, bo głęboko wierzę w to, że pokochanie siebie to klucz, by pokochać innych i cały świat. A chyba to daje nam największe szczęście.
Dziś nieco inny, bo bardziej psychologiczny post. Koniecznie daj mi znać co sądzisz o takiej formie wpisów? Wolisz treści bardziej merytoryczne, czy może moje przemyślenia też są dla Ciebie źródłem jakiejś wiedzy i nowych wniosków? Daj mi znać w komentarzu Koniecznie odwiedź też mojego Instagrama @wiedzanatalerzupl ! Życzę Ci miłego dnia i dużo miłości dla siebie!